Wywiad z Bartoszem Białkowskim

Bartosz Białkowski obecnie jest uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy w Championship. Jednak w karierze golkipera Ipswich Town nie brakuje trudnych chwil. Już w wieku 17 lat zadebiutował w Ekstraklasie i miał oferty z topowych klubów w Europie. Dlaczego nie podpisał kontraktu z Interem Mediolan? Kto mu obiecał grę w Arsenalu i Manchester United? Co miało wpływ na to, że ponownie jest wymieniany w gronie najlepszych polskich bramkarzy? To wszystko w obszernym wywiadzie. Zapraszam!

Rozmawiamy kilka dni po meczu z Nottingham Forest przegranego przez Ipswich 0:2. Po 17. kolejkach zajmujecie dopiero 17. miejsce w tabeli Championship. Oczekiwania przed sezonem były o wiele większe.

Dwa lata temu zakończyliśmy sezon w play-offach, a rok temu na siódmym miejscu. Myśleliśmy, że będziemy się kręcić w tych granicach. Na razie ten sezon brutalnie weryfikuje nasze plany i musimy walczyć. Nie jest łatwo, aczkolwiek zostało jeszcze mnóstwo kolejek do końca. Wiadomo, że chcielibyśmy zajmować pozycję w granicach play-offów i zrobimy wszystko, aby wygrywać kolejne mecze.

Z gry defensywnej możecie być zadowoleni. Tylko dwie drużyny straciły mniej bramek niż wy, ale w ofensywnie jest ewidentny problem.

W tym sezonie trapiły nas kontuzje i wypadło kilku zawodników z podstawowego składu. Teraz wrócił David McGoldrick. Kiedy on jest w formie i w pełni zdrowia, to potrafi zrobić różnicę na boisku. Potrzeba jednak czasu, aby każdy wrócił do swojej najlepszej dyspozycji. Tak jak mówisz. W obronie jest w porządku, ale bramki też tracimy po głupich błędach. Będziemy się starać to skorygować.

W tym sezonie w siedemnastu rozegranych kolejkach aż siedmiokrotnie zachowałeś czyste konto. Zwracasz uwagę na takie statystyki?

Wiadomo, że bramkarz patrzy na tego typu rzeczy, ale to zasługa całej drużyny, bo pierwszą linią obrony są zawodnicy z przodu. Zawsze słynęliśmy ze solidnej defensywy. Jednak ewidentnie mamy problem ze strzelaniem goli. Niby utrzymujemy się przy piłce, ale gdy przychodzi co do czego, to zawsze czegoś brakuje. Ostatniego podania lub skutecznego wykończenia akcji.

Po sezonie przerwy ponownie zagrasz w derbach z Norwich City. Kibice w East Anglia podchodzą do nich niezwykle poważnie. Dla ciebie spotkania z „Kanarkami” również są dużym wydarzeniem?

Całe miasto tym żyje. Już cztery tygodnie przed meczem każdy rozmawia o spotkaniu i nie może się doczekać. Atmosfera na trybunach zawsze jest rewelacyjna. Nieważne, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe.

Cały czas zachwycasz kibiców swoją postawą oraz efektownymi i skutecznymi paradami. W internecie kibice wrzucają mnóstwo bardzo miłych postów na twój temat. Jak ty podchodzisz do tych wszystkich pochwał?

Tego typu wpisy są bardzo miłe, ale nie ma się czym zachwycać, bo dzisiaj jest dobrze, a jutro może być różnie.

W pierwszych dwóch sezonach w Ipswich sporo czasu spędziłeś jako rezerwowy bramkarz. Teraz po raz pierwszy od kilkunastu meczów od pierwszej kolejki masz pewne miejsce w składzie.

Jak przychodziłem do Ipswich, to liczyłem się z tym, że na początku będę drugim bramkarzem. Wierzyłem jednak, że mogę sobie wywalczyć miejsce w składzie. Po wielu próbach i przede wszystkim cierpliwości z mojej strony, udało się to miejsce wywalczyć. Bramkarz to specyficzna pozycja. Musisz czuć zaufanie trenera. Nawet po jednym lub dwóch błędach. Ja tak czuję. Staram się po prostu robić jak najlepiej, co do mnie należy.

Jakie są twoje stosunki z Deanem Gerkenem, który w tym sezonie został przyspawany do ławki rezerwowych?

Naprawdę dobre. Spędzamy ze są dużo czasu, bo przed głównym treningiem pracujemy przez 40 minut tylko we dwójkę, zanim dołączymy do reszty zespołu. Dean to fajny kolega. Między nami jest zdrowa rywalizacja i jestem pewny, że tak zostanie.

Wielu kibiców zastanawia się, dlaczego jeszcze nie grasz w Premier League?

Dopóki nie ma poważnej oferty na stole, jestem tutaj. Ja sam osobiście nic na to nie mogę poradzić. Jeśli coś będzie w przyszłości, to wiadomo, że można usiąść do rozmów i tyle. Zobaczymy. Moim marzeniem jest gra w Premier League. Mierzę wyżej, ale to też nie do końca ode mnie zależy.

Wielokrotnie mówiłeś w wywiadach, że bardzo dobrze ci się żyje w Anglii. Chyba tylko naprawdę bardzo dobra propozycja mogłaby cię przekonać do wyjazdu z Wielkiej Brytanii.

Tak naprawdę nigdy nie było poważniejszych ofert z innych krajów. Wielokrotnie była opcja powrotu do kraju. Jednak wyszedłem z założenia, że jeżeli dalej tutaj mnie chcą, to nie ma sensu wracać do Polski, i tak już jestem tutaj jedenasty rok. Były oferty ze Stanów Zjednoczonych i Azji, ale to odrzucamy. Z innych państw ofert nie miałem.

Wspomniałeś oferty z Polski. Niewiele osób wie, ale przez krótki okres byłeś zawodnikiem Legii Warszawa. Niedawno w wywiadzie mówiłeś również, że chciałbyś kiedyś zostać zawodnikiem tego klubu. Czy nadal podtrzymujesz swoją deklarację?

Legia Warszawa jest topowym klubem, który gra teraz w Lidze Mistrzów. Wychowałem się w Elblągu, a tam kibice zawsze byli za Legią. Ja również zostałem tak wychowany. Nie ukrywam, że chciałbym kiedyś zagrać w Warszawie. Może będzie jakaś oferta i zastanowię się nad tym. Byłem kiedyś zawodnikiem Legii. Jednak udało się ten kontrakt rozwiązać, bo stwierdziliśmy po dłuższym namyśle, że to jest jeszcze za wcześnie na taki klub. Wtedy w Legii bronił Artur Boruc i z grą różnie mogłoby być.

Czy kiedykolwiek żałowałeś rozwiązania kontraktu z nimi?

Nigdy nie rozpamiętuję takich sytuacji. Co miało być, to było. W Górniku Zabrze byłem przez półtora roku i zagrałem kilka meczów w Ekstraklasie.

Przez cały twój pobyt w Wielkiej Brytanii przewija się Malcolm Webster, który obecnie jest trenerem bramkarzy w Ipswich. Znasz go jednak również z Hearts i Southampton. Czy bez niego udałoby ci się utrzymać tak długo na rynku brytyjskim?

Ciężko powiedzieć. Podczas pobytu w Notts County wiedziałem, że Malcolm mnie obserwuje. On był już wtedy w Ipswich. Malcolm doradził mi, abym przeszedł do klubu w League One i zaczął grać regularnie, bo było z tym kiepsko we wcześniejszych latach. Zapewnił mnie również, że będzie mnie oglądać. Fajnie wyszło. Malcolm zadzwonił po drugim sezonie w Notts County, że są zdecydowani i chcą mnie wykupić. Postać tego trenera zawsze mi towarzyszyła. Malcolm to fajny facet i bardzo dobry trener. Jestem mu niesamowicie wdzięczny za te wszystkie lata pracy.

Na koniec zeszłego sezonu dostałeś cztery różne nagrody dla najlepszego zawodnika sezonu w Ipswich Town. Jak ty podchodzisz do tego typu wyróżnień?

Na pewno to bardzo miłe, gdy ktoś inny docenia twoją pracę. Mimo to, że w zeszłym sezonie zagrałem zaledwie dwadzieścia meczów w pierwszy zespole, to jednak docenili mnie kibice, zawodnicy i sponsorzy. Oby tych nagród było jak najwięcej.

Czy dzięki tym wszystkim sukcesom czujesz się mocniejszy?

Czuję się mocniejszy, ale zawsze wierzyłem w swoje umiejętności. Teraz tylko to potwierdzam i dalej ciężko pracuję. Te wszystkie nagrody w zeszłym sezonie, to już było. Mamy nowy sezon i staram się kontynuować, co zacząłem.

Do klubów w Wielkiej Brytanii przechodzi coraz więcej młodych polskich bramkarz. Paweł Sokół jest Manchesterze City, Marcin Bułka w Chelsea, a Kamil Grabara w Liverpoolu. Ty również przyjechałeś tutaj jako bardzo młody zawodnik. Według wielu osób popełniają oni spory błąd i powinni zostać w Polsce. Jak ty byś doradził innym zawodnikom w takiej sytuacji?

Zawsze uważałem, że jeśli ktoś ma opcję wyjazdu zagranicznego w młodym wieku, to trzeba z tego skorzystać, bo nigdy nic nie wiadomo. Gdy trafiasz w Anglii do topowego klubu, to ten klub nie zrobi tobie krzywdy. Będzie na ciebie chuchał i dmuchał, żebyś wypłynął na szerokie wody. Natomiast młody zawodnik musi po prostu zagryźć zęby, słuchać co mówią do niego starsi, ciężko trenować oraz cieszyć się grą.

Do Polski zawsze można wrócić.

Dokładnie. Też tak uważam. Wspomniani przez ciebie bramkarze trafili do topowych europejskich klubów. Także mają świetny start.

Wielu zawodników jest bardzo przesądnych. Czy ty również ma jakieś swoje rytuały?

Przed pierwszym gwizdkiem zawsze się modlę w bramce. W sumie to jedyna rzecz, którą wykonuje przed każdym meczem. Zawsze też zakładam lewą rękawicę jako pierwszą.

Chciałbym również poruszyć temat reprezentacji Polski. Wiele osób uważa, że powinieneś dostać szansę w drużynie narodowej. Czy ktokolwiek ze sztabu trenera Adama Nawałki kontaktował się z tobą?

Na razie cisza. Jednak nie można się temu dziwić, bo bramkarzy mamy naprawdę topowych i jest niesamowicie ciężko dostać się do kadry. Na razie o tym nie myślę. Wiadomo, że marzeniem każdego piłkarza jest gra w reprezentacji. Mam 29 lat. W przeszłości starsi zawodnicy debiutowali w kadrze. Także mam nadzieję, że wszystko przede mną.

Moim zdaniem to twój najlepszy okres w karierze.

Zgadzam się z tym. Gram regularnie w dobrej lidze i zbieram pozytywne recenzje. Również doceniam to, co mam. Różnie z tym bywało, gdy byłem młodszym zawodnikiem. Miałem lepsze i gorsze momenty, ale nie było stabilizacji. Jestem bardziej doświadczonym zawodnikiem i trochę inaczej podchodzę do tego wszystkiego.

Na czym polega twoja zmiana?

Jako młody bramkarz myślałem, że na wszystko mam czas. Tak do tego podchodziłem. Czasami nie wykorzystywałem szans, które dostawałem. Mówiłem sobie: teraz mi nie wyszło, ale będzie następny mecz. Jednak tych meczów brakowało i po niewykorzystanej szansie, następna przychodziła po bardzo długim okresie czasu.

Dzwonkiem ostrzegawczym było podpisanie umowy z Notts County?

Na pewno. Miałem 25 lat i postawiłem wszystko na jedną kartę, bo przechodziłem z bardzo dobrego klubu do trzeciej ligi. Różnie się mogło to wszystko potoczyć, jeżeli tam by mi nie wyszło. Jednak zagryzłem zęby, wierzyłem w swoje umiejętności i wiedziałem, że będę obserwowany przez inne kluby. Dlatego postanowiłem spróbować.

Wiele osób po tym transferze wróżyło ci zjazd w dół. Pojawiały się opinie, że z Białkowskiego już nic nie będzie. Jednak wypłynąłeś i jesteś teraz na fali wznoszącej. Masz z tego powodu satysfakcję?

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że naprawdę wiele ryzykowałem przejściem do Notts County. Gdyby tam mi się nie powiodło, to mogłoby być ciężko nawet z powrotem do Polski do Ekstraklasy. Jednak wierzyłem w swoje umiejętności. Wiedziałem, że dostanę szansę i zaufanie od trenera. Przed podpisanie kontraktu dostałem zapewnienie, że trener będzie na mnie stawiał. Już od pierwszego meczu pokazałem, że jestem zawodnikiem, który zasługuję na grę, a mój poziom jest zdecydowanie wyższy niż League One.

Ostatnio bardzo popularne są różnego rodzaju diety dla sportowców. Wielu przyznaje, że wcześniej nie było z tym idealnie. Jak to wyglądało u ciebie?

Wiadomo, że jak jesteś młodym chłopakiem, to różne rzeczy przychodzą ci do głowy. Na wszystko patrzy się z przymrużeniem oka. Nie ma się również odpowiedniej wiedzy. Były momenty, gdy się źle odżywiałem. Czasami jak zgłodniałem o 12 w nocy, to jadłem paczkę chipsów i popijałem colą. To nie jest nic dobrego. Teraz oczywiście jest zupełnie inaczej. Schudłem 10 kilogramów w porównaniu z wagą, którą miałem w Southampton. To ogromna różnica. Dzięki temu czuję się lepszy i zwinniejszy.

Mocno was pilnują w Ipswich pod względem wagi oraz wychodzenia na miasto?

Mamy ważenie raz na tydzień. Jednak klub nie przyznaje żadnych kar. Na tym poziomie każdy zdaje sobie sprawę, co może stracić i nie pozwala sobie na jakieś grubsze sprawy. Czasami są wyjścia, o których wie trener. Każdy musi kiedyś odreagować, ale trzeba to robić w odpowiednim momencie.

W tym sezonie w Championship jest kilka klubów z dużymi budżetami, a chętnych do awansu jak zawsze sporo. Moim zdaniem w tym sezonie poziom na zapleczu Premier League jest bardzo wysoki.

To najlepsza liga Championship w jakiej grałem. Nie przypominam sobie w poprzednich latach, żeby ta liga była aż tak mocna. Gra się bardzo ciężko. Parę tygodni temu Norwich przegrało 5:0 z Brighton chyba. Huddersfield było wtedy na drugim lub trzecim miejscu i na Fulham dostało 5:0. Każdym z każdym może wygrać i jak nie dajesz z siebie wszystkiego w meczu, to wyjedziesz z niczym. Naprawdę tak jest. Widać po chłopakach po każdym meczu jak są niesamowicie zmęczeni, ale tu inaczej się nie da.

Czy masz tak, że nie możesz spać w nocy po nieudanym meczu?

Nie. Jeśli już popełnię błąd, to wiadomo, że przeanalizuję go, ale szybko o nim zapominam i robię wszystko, aby następnym razem takiego samego błędu nie popełnić. Nie siedzi mi to w głowie przez tydzień lub dwa. Nie rozmyślam o błędach, bo moim zdaniem, to droga donikąd. Wydaje mi się, że powinno się pamiętać wszystkie dobre sytuacje i być cały czas skupionym na tym. Nawet na treningu. Jeżeli na sto strzałów obroniłeś 99 i przy jednym popełniłeś błąd, to myślisz o tych udanych sytuacjach, gdzie zachowałeś się super. Myślę, że tędy droga.

Interesujesz się Ekstraklasą?

Staram się oglądać mecze polskiej ligi. Idzie to wszystko w dobrym kierunku. Jak wszędzie zdarzają się mecze, gdy z nudów od razu zaczynasz przełączać na inne kanały. Jednak są również mecze dobre. Myślę, że liga polska jest coraz lepsza i coraz atrakcyjniejsza dla obcokrajowców, którzy tam trafiają.

Jeden z twoich kibiców poprosił mnie o zapytanie ciebie o twoje początki gry w piłkę nożną. Skąd się w ogóle wzięło u ciebie zainteresowanie pozycją bramkarza?

Gdy graliśmy na podwórku, to zawsze byłem napastnikiem. Lubiłem zdobywać bramki. W rozgrywkach szkolnych byłem zawsze królem strzelców, ale do klubu zapisałem się jako bramkarz, bo to bieganie w kółko za bardzo mnie męczyło i odstraszało od gry w polu. Jednak bycie bramkarze zawsze mnie rajcowało. Rzucanie się w błocie itd.

Czyli jak poszedłeś się zapisać do klubu, to powiedziałeś im, że jesteś bramkarzem, a nie napastnikiem.

Tak. Na podwórku nie było tej presji. Nikt na ciebie nie krzyczał: biegnij tu, biegnij tam. Ja tylko stałem, a oni grali piłkę do mnie. Zawsze byłem duży i silny, to odpychałem innych kolegów i radziłem sobie. Wiedziałem jednak, że na dłuższą metę to nie wystarczy, a pozostaniem zawodowym bramkarzem zawsze było moim marzeniem.

Przez długi czas nie układało ci się w Southampton. Następnie zszedłeś ligę niżej, aby regularnie bronić. Czy kiedykolwiek miałeś chwilę zwątpienia?

Nie miałem, bo za dużo pracowałem, aby wszystko w jednej chwili rzucić. Tak czasami jest w życiu piłkarza, że nie zawsze się układa po twojej myśli, ale wtedy trzeba spróbować czegoś innego. Przejść do miejsca, gdzie z powrotem odzyskasz radość z gry. Siedząc na ławce nie jest łatwo. Przychodzi sobota, a ty jesteś tylko rezerwowym bramkarzem. Gdzieś tej radości brakowało. Odnosiliśmy sukcesy w Southampton. Cieszyłem się z nich, ale czułem się na uboczu tego wszystkiego. Widziałem siebie w innej roli w tamtym momencie. W takiej sytuacji od ciebie zależy jak do tego podejdziesz. Czy coś zmienisz, czy będziesz tkwił w tej szarości.

Ciężka praca się opłaciła. Do tego polskie media ponownie zaczęły cię zauważać, bo był przecież okres, gdzie wszyscy wiedzieli, że Białkowski, gdzieś tam gra, ale nikt tak naprawdę się tobą w kraju nie interesował.

Tak było. Przez ten czas, kiedy nie grałem, ludzie o mnie zapomnieli. Nie ma się temu też co dziwić. Nie było sytuacji, aby o sobie przypominał.

Interesujesz się również innymi sportami? Gdzieś przeczytałem, że lubisz NBA.

Jeszcze za czasów Chicago Bulls, gdzie grali Scottie Pippen, Michael Jordan i Dennis Rodman, nieraz się noc zarwało, aby obejrzeć ich mecz. Jednak podchodziłem do tego jako hobby. Miałem kuzynów, dla których koszykówka była pierwszym sportem. Zawsze graliśmy w kosza, jak się z nimi spotykałem. Tak naprawdę interesowałem się każdym sportem. Grałem w reprezentacji szkoły w piłkę ręczną i wspomnianą koszykówkę. Uprawiałem też rzuty dyskiem, młotem i oszczepem.

Trenerzy innych dyscyplin nie próbowali cię odciągnąć od piłki nożnej?

Nie. Piłka zawsze była moim numerem jeden.

Wspomniałeś, że już jako nastolatek chciałeś zostać zawodowym piłkarzem. Miałeś jakiś swój ulubiony klub w tamtych czasach?

Manchester United. Zawsze gra w tym klubie była moim marzeniem. Teraz podejrzewam, że jest na to za późno, ale kibicuję im. Jak miałem 14-15 lat to pamiętam był wtedy w Polsce boom na moją osobę. Interesowało się mną mnóstwo klubów zagranicznych. Były telefony do rodziców z Borussii Dortmund, Valencii, Interu Mediolan, Tottenhamu. Jednak na tamten moment zdecydowaliśmy, że jest za wcześnie na wyjazd i lepiej będzie dla mnie, jeżeli pogram jeszcze parę lat w Polsce.

Nie naciskałeś, aby jednak wyjechać?

Robiło to na mnie wrażenie. Jednak w tamtym momencie wiedziałem, że jestem dobry i w każdym momencie mojej kariery nadejdzie taki czas, że któryś topowych klubów się po mnie zgłosi. Mając 14 lat grałem w pierwszym zespole w Olimpii Elbląg w III lidze i nie chciałem trafiać do drużyn młodzieżowych. Od tego momentu starałem się być w takim zespole, gdzie będę brany pod uwagę do gry w pierwszym zespole. Także to było głównym czynnikiem. Wiedziałem, że w tamtym momencie Górnik Zabrze mi to gwarantuje. Miałem tak skonstruowany kontrakt z nimi, że miałem wpisaną liczbę meczów, które muszę zagrać. W przypadku nierozegrania tych meczów, moja cena odstępnego mocno spadała. Także było to zdecydowanie na moją korzyść. W młodym wieku mogłem zadebiutować w Ekstraklasie.

Miałeś zaledwie 16 lat. Grałeś w Ekstraklasie i pytały o ciebie największe kluby w Europie. Miałeś kiedykolwiek wrażenie, że sodówka ci odbiła?

Wydaje mi się, że nie. Zawsze byłem skromny i nigdzie się nie wywyższałem. Wiadomo, że fajnie było usłyszeć nazwy tych wszystkich klubów, które się mną interesowały. W szkole robiło to wrażenie na każdym. Jednak do dzisiaj mam kontakt ze znajomymi z Elbląga z tamtych czasów. Dlatego mam nadzieję, że zawsze pozostałem tym samym chłopakiem, którym byłem i sodówka nigdy mi nie odbiła.

Bardzo często pojawiają się w Polsce opinie, że szkolenie bramkarzy w Wielkiej Brytanii jest na niskim poziomie. Skąd to się bierze?

Ja dosyć późno zacząłem profesjonalny trening z trenerem bramkarzy. Tak naprawdę dopiero od Górnika Zabrze. Miałem już wtedy 16 lat, czyli bardzo późno. Wcześniej miałem kontakt tylko z trenerem Andrzejem Dawidziukiem na kadrze co jakiś czas. Także o tym szkoleniu tak naprawdę mogę powiedzieć, że większość treningu bramkarskiego spędziłem tutaj i jestem zadowolony. Wszyscy trenerzy, z którymi tutaj współpracowałem, dużo mnie nauczyli. Zwłaszcza Malcolm Webster. Uważam go za kapitalnego fachowca.

Niewielu o tym wspomina, ale przez pewien okres trenowałeś w Szkocji w Heart of Midlothian.

Byłem tam na dwumiesięcznym stażu. Nie miałem żadnej umowy podpisanej, tylko dostawałem 100 funtów kieszonkowego na tydzień na przeżycie. Na tamtą chwilę nie miałem nic innego.

No właśnie. Znalazłeś się w Hearts, a firma menedżerska IMG obiecywała ci grę w najlepszych klubach. Mocno byłeś tym rozczarowany?

Bardzo się na nich zawiodłem. W Górniku Zabrze miałem na stole kontrakt z Interem Mediolan, ale już podpisałem umowę z IMG. Oni powiedzieli, abym nic nie podpisywał, bo mają dla mnie kluby takie jak Arsenal i Manchester United, gdzie wtedy to na moją wyobraźnię działało bardzo mocno, bo zawsze moim marzeniem była gra w Anglii. No i się na tym przejechałem niesamowicie. Mieli dla mnie tylko testy w Glasgow Rangers i Wigan. Byłem na tych testach. W Wigan zaprezentowałem się dobrze. Rozmawiałem z trenerem bramkarzy Garym Walshem, którym był zmiennikiem Petera Schmeichela w United. Po dwóch lub trzech latach spotkałem go ponownie i powiedział, że najbardziej żałuje w życiu, że Wigan mnie wtedy nie podpisało, bo był ze mnie bardzo zadowolony i widział we mnie potencjał, ale wszystko rozeszło się o pieniądze i prowizję dla tej firmy. Dlatego mam ogromny żal do nich. Siedziałem w domu przez kilka miesięcy, trenując samodzielnie, czekając na telefon. W końcu do mnie zadzwonili i powiedzieli, że mają dla mnie drużyny młodzieżowe w Sturmie Graz. Wyśmiałem ich i powiedziałem, że musimy rozwiązać umowę, bo tak dalej być nie może. Potrzebowałem klubu, w którym miałem grać w pierwszym zespole. Na szczęście oni się zgodzili na rozwiązanie kontraktu. Tak trafiłem do Hearts przez Jarka Kołakowskiego.

Jesteś już w Anglii ponad 10 lat. Widzisz się tutaj na stałe?

Co jakiś czas toczymy z żoną dyskusje na ten temat, bo ja bardzo chcę wrócić do Polski. Natomiast żona wolałaby pozostać tutaj. Nie dziwię jej się, bo nasze dzieci chodzą tutaj do szkoły. Gdybyśmy powiedzieli im za 7-8 lat, że wracamy do kraju, to byłoby dla nich na pewno bardzo trudne. Zobaczymy, co czas przyniesie. Sytuacja może nas zmusić do tego. Może być przecież tak, że nie będę miał innej opcji, tylko ofertę z Polski. Różnie to może być. Nie chcę za daleko wybiegać w przyszłość, ale osobiście po zakończeniu kariery widzę się w Polsce.

Rozmawiał Przemek Soczyński

Zostaw komentarz

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotras
Piotras
7 lat temu

Bardzo fajny wywiad. Taki w stylu Weszlo. Widac, ze Bialkowski to skromny chlopak. Oby jeszcze mial szanse zagrac w Premier League!

Kolejne wpisy

Obserwuj nas

1,997FaniLubię
5,645ObserwującyObserwuj
899SubskrybującySubskrybuj

Podcast

Najnowsze wpisy