Maksymilian Stryjek: Nie ma miejsca na chwilę odpuszczenia

Maksymilian Stryjek jest zawodnikiem Sunderland AFC od lipca 2014 roku. 20-letni bramkarz regularnie gra w drużynie U-23 oraz czasami jest trzecim golkiperem w pierwszej drużynie, w której kilka razy był rezerwowym. W rozmowie ze Skauci.uk opowiada o życiu w Anglii, walce o skład, nauce języków obcych, tęsknocie za rodziną oraz pierwszym od dawna powołaniu do reprezentacji Polski.

Przemek Soczyński: W jaki sposób przyjście nowego trenera wpłynęło na twoje miejsce w zespole?

Maksymilian Stryjek (Sunderland AFC): W sumie dużo się nie zmieniło, ponieważ i tak przygotowywałem się z pierwszą drużyną. Byłem z nimi na obozach w Austrii i we Francji. Akurat w czasie kiedy byliśmy w Austrii dochodziły nas słuchy, że Sam Allardyce najprawdopodobniej będzie odchodził. Do Francji polecieliśmy już z nowym trenerem Davidem Moyesem. Zmiana trenera tak naprawdę niewiele zmieniła dla mnie. Dalej pracuję z pierwszą drużyną. Czasami jestem na rozgrzewce jako trzeci bramkarz. W tym sezonie parę razy byłem też na ławce. Myślę więc że aż tak bardzo nie odczułem tej zmiany.

Przyjście Portugalczyka Miki trochę namieszało.

Oczywiście, że wpłynęło na moją pozycję. Zaczynałem sezon jako trzeci bramkarz, a nagle dołączył do rywalizacji jeszcze jeden zawodnik. Czy było to konieczne? Nie mnie to oceniać. Na tak wysokim poziomie i w dużych klubach muszę być przygotowany na niespodziewane zmiany i ciągłą rywalizacje. Dalej pracuję i robię swoje.

W zeszłym roku miałeś oferty z innych krajów. Jednak postanowiłeś zostać na Wyspach. Cały czas uważasz, że to była dobra decyzja.

Wydaje mi się, że to była słuszna decyzja. Tutaj przyzwyczaiłem się do życia i ludzi. Czuję się dobrze. Mam dobre warunki do dalszego rozwoju. Jeżeli miałbym propozycję z ligi zagranicznej na drugiego bramkarza, czy miałbym możliwość grania jako pierwszy nawet w lidze niżej, bo gra jest dla mnie najważniejsza, to myślę, że skorzystałbym z takiej propozycji. Oczywiście mam na myśli Championship, Ligue 1 czy inne wysokie ligi zagraniczne. Na tamten moment nie miałem dobrych okoliczności do zmiany klubu.

W jednym z wywiadu wspomniałeś, że po kupnie samochodu chciałbyś trochę pozwiedzać Wyspy. Jak ci idzie?

Byłem kilka razy w Manchesterze, Londynie i Edynburgu. Miasta mi się podobają. Chociaż akurat te są bardzo gwarne i zatłoczone. Ja chyba przyzwyczaiłem się do bardziej skromnych Newcastle czy Sunderland. Bardzo chciałbym zobaczyć Walię pełną zamków, no i oczywiście kamienne kręgi. Ale tak ogólnie dużo czasu na zwiedzanie nie ma. Sam dojazd sporo zajmuje. Prawda jest taka, że jak dostaję kilka dni wolnego, to staram się lecieć do Polski.

Ile razy w roku masz okazję odwiedzić kraj?

Zależy, jak mecze są poukładane, ale teraz jak zrobili mi loty bezpośrednie do Warszawy dwa razy w tygodniu. Staram się być raz na trzy miesiące, albo jak się uda to i częściej. 

Klub pilnuje was w wolnym czasie?

Oczywiście. Czasami mam wrażenie, że jestem zaczipowany. Wiedzą prawie wszystko. Jak? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać. Zawsze muszę zgłosić, że wyjeżdżam z Sunderlandu, bo może być taka sytuacja jak w święta. Po meczu z PSV 23 grudnia poleciałem do domu, do Polski, a prawda jest taka, że jakby mi kazali wrócić na drugi dzień, to musiałbym to zrobić. Raczej klub to kontroluje. Zazwyczaj moje bilety załatwiam w porozumieniu z trenerem i przede wszystkim muszę mieć ich zgodę na wyjazd. Trochę łatwiej mają sami Anglicy, bo oni nawet w nocy mogą wracać do klubu, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Ja nie przylecę z godziny na godzinę, a o przepłynięciu wpław z lądu na wyspę nie mam mowy.

Trenujesz z pierwszą drużyną, czy U23?

Normalnie trenuję z pierwszą drużyną, ale dzień lub dwa dni przed meczem U23 jestem na ich zajęciach, bo trzeba trochę pobyć z zespołem, zgrać się z chłopakami. Muszę poznać taktykę, czy stałe fragmenty gry na dany mecz.

Jesteś w Sunderlandzie od kilku lat. Zaaklimatyzowałeś się już w stu procentach?

Pod względem piłkarskim na pewno tak. Jeśli chodzi o życie prywatne, to zdarzają się jeszcze sytuacje, że czasami wolałbym być w domu, w Polsce. Tam się przecież wychowałem. Tęsknię czasami za rodzicami, przyjaciółmi i bliskimi. Jednak takie chwile słabości towarzyszą na pewno każdemu. Myślę, że w sytuacjach kryzysowych wszyscy takie momenty mamy.

Pozostając przy Polsce. Miałeś jakieś oferty z kraju?

Nie mam pojęcia, czy była jakaś oferta z Polski. Z tego co się orientuję, to jakieś zapytania z różnych klubów były, ale ja sam tego nie pilotuję. Mam od tego menadżera. Przede wszystkim mój klub musi wyrazić zgodę na wypuszczenie mnie. A z tym jest ciężko, oj bardzo ciężko (śmiech). Nawet jeśli jest jakaś oferta, to ja często nawet o tym nie wiem, bo jest przez klub odrzucana.

W tym roku w Polsce będą mistrzostwa Europy do lat 21. Właśnie niespodziewanie dostałeś powołanie na mecze sparingowe drużyny prowadzone przez Marcina Dornę. Mocno cię zaskoczyła ta informacja?

Zaskoczyła w sposób bardzo pozytywny. Nawet nie wiesz jak wiele radości sprawia mi gra w reprezentacji naszego kraju. To czuje się dużo bardziej na obczyźnie. Przede mną stają nowe wyzwania, nowe możliwości. Chciałbym to wykorzystać jak najlepiej. Liczę że uda mi się pokazać z jak najlepszej strony. Na pewno będę robił wszystko by tak było, a jak wyjdzie? Już niedługo czas pokaże. Może uda mi się czymś zaskoczyć trenera i otrzymam szansę gry w mistrzostwach Europy?

Maksymilian Stryjek – fot. safc.com

Czy masz bramkarzy, na których się wzorujesz?

Lubię Igora Akinfiejewa oraz oczywiście Manuela Neuera. To co on robi nogami, to jest majstersztyk, więc podglądam go w tym elemencie gry. Ostatnimi czasy lubię również Buffona. Jak byłem młodszy to nie byłem jego fanem, wręcz facet mnie irytował. Może dlatego, że był dobry (śmiech). Doceniam jego doświadczenie. Niby jest stary, a nadal broni na najwyższym poziomie. Natomiast w Premier League moim zdaniem najlepsi są Hugo Lloris oraz Petr Cech. Musimy też wspomnieć o wschodzącej gwieździe, czyli Jordanie Pickfordzie. Fajnie, że mogę obok kogoś takiego trenować. Wielki szacun dla kolegi klubowego.

Niewiele osób o tym wspomina, ale bardzo często jesteś trzecim bramkarzem w pierwszym zespole. Czyli normalnie rozgrzewasz się z całą drużyną przed spotkaniami Premier League lub pucharowymi.

Tak. To prawda. Pierwszy raz jak byłem na rozgrzewce to miałem chyba 17 lat. Wtedy to było dla mnie mega przeżycie i trochę byłem zagubiony. Dużo działo się wokół mnie. Kibice nie wiedzieli nawet kim jestem. Teraz nie wzbudza to we mnie już takiego zdenerwowania, a przede wszystkim wśród swoich kibiców jestem rozpoznawalny. Wiem, że ludzie na trybunach mnie obserwują, a ja muszę się skoncentrować na swojej robocie. Teraz jest to bardziej na luzie.

Jak reagujesz na błędy? Szybko o nich zapominasz, czy nie możesz później spać i rozmyślasz nad nimi?

Analizuję od razu na boisku, co mogłem inaczej zrobić, żeby było lepiej. W sumie staram się do tego już nie wracać. Po meczu oczywiście obejrzę jakiś skrót albo sklejki wideo z każdym kontaktem z piłką przygotowane przez klubowego wideo analityka. Jednak jeśli zagram jakieś bardzo słabe spotkanie i schodzę wściekły na samego siebie do szatni, nie oglądam skrótów, bo po co mam siebie drażnić.

Jesteś już w Anglii kilka lat. Co się w tobie najbardziej zmieniło przez ten czas?

Wydaje mi się, że bardzo dojrzałem przez ten czas. Ze wszystkim muszę radzić sam. Nauczyłem się podchodzić z dystansem do wielu rzeczy, a jednocześnie rywalizacji o miejsce w każdym treningu i każdego dnia. W topowych klubach nie ma miejsca na chwilę odpuszczenia.

Stawiasz przed sobą konkretne cele?

Zawsze na początku sezonu. Staram się by były one realne i możliwe do zrealizowania. Przed tym sezonem miałem założenie, aby iść zagrać w seniorskiej piłce na wypożyczeniu. Natomiast celem numer dwa, gdy pierwszy nie wypali, były dobre oraz systematyczne występy w U23.

Sam Allardyce i Maksymilian Stryjek / fot. safc.com

Mika przez pewien okres był wystawiany twoim kosztem.

Tutaj na pewno się zgodzę. Miałem taki moment, że po meczu z Benfiką ponownie zagrałem chyba po półtora miesiąca czasu z PSV. Chcieli zobaczyć jak Mika sobie radzi. Portugalczyk wystąpił w dwóch lub trzech meczach z rzędu. Gotowałem się cały, ale wiedziałem, że i tak nie mam na to żadnego wpływu. Następnie ja miałem kontuzję i tak się złożyło, że 23 grudnia na zakończenie roku zagrałem.

Jak na ciebie wpływało siedzenie na ławce? Denerwowałeś się tą sytuacją?

Oczywiście, że się denerwowałem. Mało powiedziane – denerwowałem. Na zewnątrz chodzący spokój, a w środku wulkan gotowy do erupcji. Jednak jestem profesjonalistą i zmotywowało mnie to do jeszcze mocniejszej pracy. Było to ciężkie, ale z pomocą trenerów starałem się zachować spokój. Ciężko trenowałem i być może dzięki temu teraz czuję się w gazie.

Akademia i pierwsza drużyna trenują w tym samym miejscu?

Tak. Pierwsza drużyna ma trzy boiska tylko dla siebie. Akademia ma chyba siedem lub osiem.

Masz swoje stałe miejsce w szatni?

Tak, każdy zawodnik, który jest przy pierwszej drużynie ma własne miejsce w szatni.

Jakie są stosunki wśród bramkarzy?

Jest zdrowa rywalizacja każdy się szanuje na boisku i poza nim.

Wiem, że lubisz uczyć się języków obcych. Ostatnio szlifujesz hiszpański. Uczysz się tego języka, bo chciałbyś grać na Półwyspie Iberyjskim?

Traktuję to raczej jako inwestycję w siebie. To drugi język na świecie, oczywiście po angielskim, w którym mówi pół świata. Grą w Hiszpanii nie pogardzę. Nauka języków zmusza mnie do myślenia i wypełnia mi wolny czas. Oczywiście mógłbym grać w PlayStation, ale wolę go inaczej spożytkować.

Czyli porozumiewasz się w czterech językach: polskim, angielskim, rosyjskim i hiszpańskim. Znasz jeszcze jakieś?

Polski jest moim ojczystym językiem. Moja mama nie przeżyłaby gdybym go kaleczył i chciał go zapomnieć. Nic z tego. Rosyjskiego zacząłem uczyć się w gimnazjum. Później sam pracowałem nad nim w domu. Teraz rosyjski szlifuję z nauczycielem przez Skype’a. Chciałbym zdać egzamin państwowy potwierdzający moje umiejętności językowe, tak jak zrobiłem to z angielskim. W hiszpańskim na razie znam podstawy. Nauczycielkę mam wymagającą, więc może coś z tego będzie. Ale to jeszcze za chwilę. Jeszcze dużo mi brakuje, aby normalnie rozmawiać. Czyli znam 3,5 języka :).

W jaki sposób w ogóle zostałeś bramkarzem?

Gdy byłem mały to chodziłem ze starszymi braćmi grać w piłkę. Najstarszy ma teraz 31 lat. Jak ja miałem około sześciu to Michał pozwalał mi i mojemu drugiemu bratu Bartkowi grać ze swoimi kolegami. Ale ja miałem warunek, musiałem stać na bramce. Marudziliśmy rodzicom bardzo, że chcemy trenować i grać w prawdziwym klubie. Ulegli i zaprowadzili nas na Agrykolę. Akurat trenował rocznik 1994 i znowu postawili najmłodszego na bramce. Dawałem sobie radę. Podwórkowa gra ze starszymi dawała rezultaty. Nie miałem lęku wyskakiwać pod nogi zawodników, by odebrać im piłkę. Z wiekiem cieszyłem się, że w sumie dobrze się stało, bo nie muszę tyle biegać.

Czy był jakiś moment, w którym zrozumiałeś, że jesteś naprawdę dobry.

Na pierwszym turnieju halowym w Agrykoli, o ile dobrze pamiętam z rocznikiem 1996, gdzie zajęliśmy chyba trzecie miejsce. Pierwszy raz dostałem nagrodę najlepszego bramkarza. Do domu wracałem dumny jakbym zdobył co najmniej mistrzostwo świata. Wtedy sobie pomyślałem: chyba dobry jestem. Trofeum stało nad moim biurkiem bardzo, bardzo długo. Lata na Agrykoli wspominam bardzo dobrze. Trener Tadeusz Pawłowski już nigdy później nie miał takiej super ekipy jak rocznik 1996. Ta zabawa trwała aż do gimnazjum. W tym czasie dostałem niezliczoną ilość nagród, które do tej pory są w domu moich rodziców. Co turniej przywoziłem jakąś statuetkę. Już wtedy czułem sportową moc. Również rodzice kolegów chwalili mnie i to budowało moją pewność, że to co robię, robię dobrze, podtrzymywało mnie na duchu. Jak zacząłem grać w kadrze wojewódzkiej, to czułem, że chciałbym kimś być w piłce nożnej. Później był debiut w reprezentacji U-15 u trenera Wójcika i transfer do Anglii. Poważnie zacząłem myśleć o piłce, gdy wybierałem gimnazjum. Tylko dwa kluby były do wyboru – Legia i Polonia. Jednak szkoła przy Konwiktorskiej była o wiele lepsza i rodzice zdecydowali, abym tam się uczył.

Gdzie widziałeś siebie jako nastolatek w wieku dwudziestu lat?

Jako młody człowiek można stawiać sobie bardzo ambitne cele. Kiedyś myślałem, że w wieku dwudziestu lat będę grał przynajmniej w Premier League lub jakiejś innej lidze zagranicznej, ale na pewno bardzo wysoko. Jednak z wiekiem to wszystko się uspokoiło i nie mam już takiej młodocianej fantazji. Staram się teraz myśleć realnie i realnie stąpać po ziemi. Nie żyję już marzeniami i z głową w chmurach. Cieszę się każdym swoim dobrze zagranym meczem, pnę się powoli w górę swojej piłkarskiej kariery i czekam na swoje pięć minut, które w końcu musi nadejść.

Rozmawiał Przemek Soczyński

Maksymilian Stryjek
Data urodzenia: 18.07.1996
Kluby:
– Polonia Warszawa
– Sunderland AFC (od 1 lipca 2014 roku)
– Boston United FC (wypożyczenie od lutego 2015 roku do końca sezonu)

Zostaw komentarz

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Kolejne wpisy

Obserwuj nas

1,997FaniLubię
5,645ObserwującyObserwuj
899SubskrybującySubskrybuj

Podcast

Najnowsze wpisy

Ta strona używa cookie i innych technologii. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Klikając akceptuj zgadzasz się również postanowieniami polityki prywatności. Polityka prywatności

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close