Przez 32 sezony w rozgrywkach o EFL Trophy rywalizowały kluby z trzeciej i czwartej klasy rozgrywkowej. Jednak w lipcu 2016 roku postanowiono wprowadzić sporo zmian, które mocno nie spodobały się w środowisku.
Po raz pierwszy w historii do rywalizacji zaproszone zostały akademie pierwszej kategorii z Premier League. Nie wszystkie organizacje uznały ten pomysł za udany. Arsenal, Liverpool, Manchester United, Manchester City, Newcastle United i Tottenham Hotspur odrzuciły zaproszenie do rozgrywek. Z tego powodu stawka została uzupełniona drużynami młodzieżowymi z Championship.
Zmiana ta była tłumaczona na dwa sposoby. Według pomysłodawców drużyny do lat 21 w końcu mają szansę na rywalizację z dorosłymi zawodnikami, co pozwoli im na szybszą poprawę ich umiejętności. Natomiast kluby z niższych lig mogą się zaprezentować na stadionach Premier League i Championship.
Zmieniony został także format rozgrywek. Zamiast fazy pucharowej w pierwszym etapie EFL Trophy 64 drużyny zostały podzielone na 16 grup. Z tego powodu wzrosła znacząco liczba meczów do rozegrania.
Fanom nie spodobała się reorganizacja. Według nich walka o puchar straciła w ten sposób swój niepowtarzalny charakter oraz unikalne zasady. Jednak to jeszcze można było jakoś przeboleć.
Kolejnego punktu regulaminu nikt nie jest w stanie zrozumieć. Kluby z League One oraz League Two w każdym meczu muszą wystawiać minimum pięciu zawodników z pierwszej drużyny, którzy grali w poprzednim meczu lub zagrają w następnym lub pięciu z największą liczbą występów w danym sezonie. Natomiast akademie muszą wystawić w jedenastce minimum sześciu zawodników poniżej 21 lat.
Wielu z was zadaje sobie teraz pytanie, że co? Ano tak. Niby puchar ma za zadanie rozwijać młodych zawodników, a klubom narzuca się granie piłkarzami z podstawowego składu. To nie ma kompletnie sensu!
Kibice zareagowali na te pomysły w wiadomy sposób. Po prostu przestali przychodzić na mecze. Powstała akcja #BTeamBoycott, która okazała się ogromnym sukcesem. Na wielu spotkaniach przyszło rekordowo mało publiczności. W wielu klubach nigdy w ich historii nie było tak niskiej frekwencji na trybunach.
Declared attendances for matchday 3 of the EFL Trophy – thanks for your support of the #BTeamBoycott pic.twitter.com/RerQ7LNStB
— Against League 3 (@AgainstLeague3) November 8, 2016
Trenerzy również zaczęli głośno krytykować pomysły osób zarządzających EFL Trophy. – Zasady muszą się drastycznie zmienić, albo nie róbmy rozgrywek. Myślę, że to nie sprzyja rozwojowi. Myślę, że to wszystko jest do niczego – mówi Karl Robinson, trener MK Dons cytowany przez The Telegraph. Najczęściej powtarzaną zwrotem o EFL Tropy jest „laughing stock”, czyli pośmiewisko.
Często dochodzi do kuriozalnych sytuacji, aby wypełnić zapisy regulaminu. Na przykład w meczu Bradford – Chesterfield bramkarz Colin Doyle został zmieniony już po kilku minutach gry. To samo było w spotkaniu Bristol Rovers – Portsmouth. Regulamin wymusza takie zachowania. Kluby dostały 3 tysiące funtów kary za „wykroczenie, które nie było zgodne z duchem rywalizacji”.
.@ColinDoyle01 goes off with a clean sheet intact after 2 minutes! #bcafc pic.twitter.com/02lvSsEQX3
— Simon Parker (@ParkerTandA) October 4, 2016
No właśnie kary. W środę dwunastu klubom wymierzono w sumie 62 tysiące funtów do zapłacenia za nieprzestrzeganie wspomnianych reguł:
- Luton Town – £15000 (£5000 za mecz)
- Portsmouth – £15000 (£5000 za mecz)
- Bradford City – £3000
- Blackpool – £3000
- Bristol Rovers – £3000
- Milton Keynes Dons – £3000
- Millwall – £3000
- Charlton Athletic – £3000
- Peterborough United – £3000
- Sheffield United – £3000
- Southend United – £3000
- Fleetwood Town – £5000
Oświadczenie EFL wznieciło kolejną burzę oraz dyskusję nad sensem istnienia rozgrywek, w których trenerzy zespołów z League One i League Two muszą wystawiać starszych zawodników, zamiast dać szansę wychowankom.
Luton Town łamało regulamin z premedytacją. – Wystawialiśmy drużyny z pełną świadomością, że możemy zostać za to ukarani. Nie odczuwamy, abyśmy musieli płacić za zdobycie doświadczenia przez naszych zawodników. Patrzymy na to jako inwestycję w ich rozwój – czytamy w oświadczeniu wydanym przez Gary’ego Sweeta, dyrektora zarządzającego Luton.
– Jesteśmy zdumieni, że otrzymaliśmy maksymalną karę za pierwsze przewinienie, czyli pokonanie drużyny z ligi wyżej, w której grało połowa tuzina zawodników z pierwszego składu. My wystawiliśmy na spotkanie z Gilingham dziewięciu wychowanków, a następnie siedmiu na spotkanie z West Brom, gdzie było dwóch reprezentantów sprowadzonych za miliony funtów. Mimo to pokonaliśmy obie drużyny – kontynuuje Sweet.
– Wierzymy, że nasza selekcja zespołu dodała wartości rozgrywkom, które umierały w zeszłym sezonie, a przy obecnej trzycyfrowej frekwencji są na ostatnich nogach – podkreśla dyrektor Luton.
Oświadczenie to popierają również inne ukarane kluby, które odwołały się od decyzji English Football League. – Próbuję się dodzwonić do EFL, aby dowiedzieć się, czy chcą mi wybrać skład na sobotę – denerwuje się Darrell Clarke, trener Bristol Rovers cytowany przez Bristol Post.
– Zastanawiam się, czy ludzie, którzy wymyślili ten absurdalny format, zbojkotowany przez kibiców, również rozważają przyznanie sobie kary. To dobre pytanie, co nie? Przez lata były to fantastyczne zawody, ale w tym sezonie to farsa. Nie lubię kiedy ludzie mówią mi kogo mam wybrać, a kogo nie. Mam nadzieję, że odwołamy się od kary – dodaje Clark.
Tegoroczny format Checkatrade Trophy został wprowadzony do życia tylko na próbę. Zmiany ewidentnie się nie udały i bez kolejnej reformy puchar ten może stracić sens istnienia. Byłaby to wielka szkoda. Przecież finał obywa się na Wembley i dla wielu zawodników z niższych lig może być to jedyną szansą zagrania na słynnym stadionie.