W przedziwnych okolicznościach zakończyli swój udział w Cambs Lower Junior Challenge Cup piłkarze The Eagle. Mimo że prowadzili 2:0 do przerwy, ostatecznie przegrali 2:3 z Oakington Vikings. Przewrotnie można stwierdzić, że dosłownie kilkanaście godzin po Brexicie, zawodnicy z Newmarket zaliczyli swój własny „exit” – z rozgrywek pucharowych.
Spotkania ćwierćfinałowe zawsze niosą ze sobą dodatkowy ładunek emocjonalny. Wszak jest to przedostatni krok w drodze do wymarzonego spotkania o trofeum. Inna sprawa, że miejsc w tej fazie rozgrywek nikt nie dostaje za darmo, trzeba na nie sumiennie zapracować w poprzednich rundach.
Z takiego założenia wyszły obie drużyny, które skrzyżowały ze sobą rękawice w sobotnie popołudnie na George Lambton Playing Field, w ¼ finału Cambs Lower Junior Challenge Cup. Obustronny szacunek i wzajemne badanie sił, te aspekty determinowały boiskowe wydarzenia przez pierwsze 20 minut rywalizacji. Z biegiem czasu Orły doszły do wniosku, że zawodnicy Oakington nie są tacy straszni, jak ich futbolowy przydomek (Wikingowie) i stopniowo zaczęli zyskiwać przewagę. Sygnał do ataku dał Mateusz Gretkowski, który najpierw ostemplował konstrukcję bramki, a chwilę później po indywidualnej szarży wywalczył stały fragment gry w okolicy pola karnego gości. Do ustawionej piłki podszedł Sławomir Pękała, który silnym, precyzyjnym strzałem z efektowną rotacją umieścił piłkę w siatce. Orły poczuły, że Wikingowie zostali zamroczeni i wyprowadzili kolejne uderzenie. Wyżej wspomniany Gretkowski postanowił osobiście wymierzyć cios. W swoim stylu wpadł w pole karne, przymierzył lewą nogą (a jakżeby inaczej!) po długim słupku i dał swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie. Goście z Oakington byli na kolanach. Do nokautu brakowało niewiele. Podopieczni Arkadiusza Reputały napierali. W środku pola niepodzielnie rządził duet Byszewski-Janens, który raz po raz niepokoił defensywę gości prostopadłymi podaniami w kierunku napastników. Pomimo prób (m.in. lob Sławomira Pękały, który nieznacznie minął słupek) wynik do przerwy nie uległ zmianie.
Dumni i waleczni Wikingowie pomimo trudnej sytuacji, w drugich 45 minutach nie zamierzali składać broni. Analogicznie, w szeregi The Eagle wkradło się zbyt duże rozluźnienie albo presja związana z potencjalnym awansem do półfinału na tyle splątała nogi, że w drugiej odsłonie oglądaliśmy kompletnie inny zespół. Bez pomysłu, bez współpracy, bez zaangażowania. Trudno znaleźć na to racjonalne wytłumaczenie, ale zawodnicy z Oakington zepchnęli w drugiej części gospodarzy do totalnej, momentami wręcz rozpaczliwej defensywy. Kontaktowa bramka padła po wstrzeleniu piłki w pole karne i celnym uderzeniu głową. Silni i atletycznie zbudowani zawodnicy gości stwierdzili, że to może być dobry pomysł na rozmontowanie ustępujących warunkami fizycznymi Orłów. W pole karne Radosława Kalaty seryjnie wpadały piłki dorzucane z różnych sektorów boiska. Można było odnieść wrażenie, że futbolówka raz za razem, niczym bumerang wracała w okolice 11 metra od bramki The Eagle. Biało – czerwoni ograniczyli się w zasadzie do instynktownego wybijania piłki przed siebie i biernego oczekiwania na rozwój boiskowych wydarzeń. Ta taktyka nie mogła i nie przyniosła skutku. W 75 minucie był już remis. Kolejne wstrzelenie futbolówki w okolice piątego metra od bramki Radosława Kalaty. Wytworzyło się ogromne zamieszanie. W tym swoistym kotle najprzytomniej zachował się James Wilson, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Dwa do dwóch. Mecz niejako zaczynał się od nowa. Nie zmienił się niestety obraz gry. To goście nadal byli stroną dominującą, dyktowali warunki i w końcu dopięli swego. Niezwykle dobrze usposobiony tego dnia lewoskrzydłowy Oakington, Michael Gee, wpadł w pole karne, gdzie został zahaczony przez jednego z defensorów The Eagle. Sędzia bez wahania wskazał na wapno. Zegar wskazywał już doliczony czas gry. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Jonathan Bridgeman, który jednak przegrał wojnę nerwów z golkiperem gospodarzy! Radosław Kalata wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, doskonale wyczuł intencje strzelca, odbił uderzenie, ale przy dobitce był już bezradny. Do sparowanej piłki najszybciej dopadł nomen-omen brat egzekutora, Joshua Bridgeman i ustalił wynik meczu na 3:2. Chwilę po tej bramce sędzia odgwizdał koniec rywalizacji i to Wikingowie mogli cieszyć się z awansu do kolejnej rundy.
Pytaniem, na które prawdopodobnie nigdy nie zostanie znaleziona odpowiedź, pozostanie to, co stało się z drużyną The Eagle w przerwie. Z pewnych siebie, nieustraszonych, panujących w każdym aspekcie futbolowego rzemiosła piłkarzy, w drugiej odsłonie nie pozostało nic. Apatyczni, niedokładni, przestraszeni i totalnie zdominowani. Jak się okazało, na tym etapie rozgrywek, jedna dobra połowa to zbyt mało, by liczyć na końcowy triumf. Goście z Oakintgton z zimną krwią, godną najstarszych Wikingów, wykorzystali marazm i słabość rywali po przerwie. Można zaryzykować stwierdzenie, że los z Orłami zagrał w pokera. To, co dał w poprzedniej rundzie, gdzie The Eagle dosłownie wyszarpali awans w starciu z March (z 0:2 do 3:2 przyp. red.), teraz ze zdwojoną brutalnością odebrał. W biało-czerwonych szeregach panuje smutek, żal i spore rozgoryczenie, które teraz trzeba przekuć na dobrą dyspozycję w pozostałych spotkaniach. Na puchar nie ma już w tym sezonie szans, ale pozostają rozgrywki ligowe! Wciąż jest o co grać!
The Eagle – Oakington Vikings 2:3 (2:0)
Bramki: Sławomir Pękała, Mateusz Gretkowski – James Wilson x2, Joshua Bridgeman.
The Eagle: Radosław Kalata – Łukasz Golder, Robert Oziemczuk, Paweł Oziemczuk, Arkadiusz Jargieło – Mariusz Kożuchowski, Kristaps Janens, Marcin Byszewski, Mateusz Gretkowski – Ionut Cucu, Sławomir Pękała.
Ponadto zagrali: Jarosław Olczak, Alexandru-Catalin Tanase, Mircea-Iacob Baciu, Paweł Drożdż, Mariusz Oleś.
Oakington Vikings: Eryk Jankowski – Ryan Taylor, Steven Howells, Shaun Jenkins, Daniel Wright – Michael Gee, Daniel Page, Joshua Bridgeman, Jayden Keeble-Wright – Jonathan Bridgeman, James Wilson.
Ponadto zagrali: Rory Griggs, Marcus Cole, Michael Lee, Owen Layton, Oliver Yates.